Mija kolejna godzina, a euforia, która towarzyszy mi od rana, nie odchodzi.
Staż w Finlandii był moim marzeniem, zapewne od momentu, w którym usłyszałam po raz pierwszy, na zajęciach w Akademii Pedagogiki Specjalnej, o tym jak dopracowany, wyjątkowy oraz efektywny jest system edukacyjny w tym państwie. Niemniej jednak, na wyjazd, zdecydowałam się już po zakończeniu studiów magisterskich oraz dwóch innych wymianach zagranicznych.
Być może do tej pory nie wierzyłam, że sobie tu poradzę, lub też bałam się rozczarowania po zderzeniu z rzeczywistością.
Dziś wiem, że obawy te były bezpodstawne, jednak myślę, że kilka lat oczekiwania na tę szansę, tylko wzmocniło moją motywację by z tego doświadczenia wyciągnąć jak najwięcej.
Wczoraj przyjechałam do Turku, zestresowana i podekscytowana jednocześnie, układając w głowie pełne scenariusze kolejnych wydarzeń. Musiałam sama przed sobą przyznać, że moje oczekiwania względem placówki i moich przyszłych koordynatorów były ogromne. Zaczęłam się zastanawiać czy nie stawiam poprzeczki zbyt wysoko. Postanowiłam porzucić wszelkie wizje i skupić się na czynnościach dnia codziennego, tak aby jak najszybciej zadomowić się w nowym miejscu.
Pierwszym wyzwaniem było odnalezienie szkoły. Wniosek z tej podróży jest taki, że w najbliższych dniach muszę popracować nad orientacją w terenie, gdyż zgubiłam się już po wyjściu z klatki schodowej… Na szczęście po 25 minutach byłam na miejscu i w ogromnym budynku szkolnym zaczęłam szukać swojej koordynatorki.
Zupełnie inaczej niż w polskich szkołach, przy żadnym z wejść nie ma nikogo, kto mógłby mi wskazać drogę. Do budynku może wejść każdy, zwiedzić go wzdłuż i wszerz i pozostać niezauważony, bowiem nauczyciele nie dyżurują na korytarzach. Przerwa jest również dla nich. Nie chcąc się spóźnić wchodziłam do kolejnych sal lekcyjnych pytając, gdzie mogę znaleźć nauczycielkę 5 klasy. Nauczyciele byli bardzo uprzejmi, chętnie odpowiadali po angielsku i wskazali mi drogę. Następnie, odbyłam krótką rozmowę z dyrektorem placówki, który osobiście odprowadził mnie do pokoju nauczycielskiego. Szybko zostałam przedstawiona wszystkim obecnym oraz zapewniona, że wszyscy cieszą się z mojego przyjazdu i życzą mi ciekawego dnia. W takich warunkach nie ma mowy o stresie czy wstydzie. Już w tym momencie byłam pewna, że nasza współpraca będzie bardzo udana.
Kolejnym etapem było poznanie innych studentów międzynarodowych, również odbywających staż. Dziewczyny były bardzo uprzejme i opowiedziały mi jeszcze przed zajęciami, że pracują w szkole już od stycznia i są zachwycone.
W poście tym nie będę opisywać poszczególnych obserwacji z lekcji, gdyż każda z nich to materiał na cały, długaśny artykuł. Zatem skupię się na razie na pierwszym wrażeniu oraz odczuciach po pierwszym dniu.
Podczas wszystkich zajęć mogłam swobodnie poruszać się po klasach, zadawać pytania uczniom (którzy już w wieku 10 lat płynnie posługują się językiem angielskim, szwedzkim i oczywiście fińskim!), oglądać prace przez nich wykonane oraz konsultować się z prowadzącą. Uzyskałam odpowiedzi na wszystkie pytania (a kto ze mną studiował ten wie, że zadaję ich stanowczo zbyt dużo;)). Zostałam przedstawiona wszystkim nauczycielom, z którymi będę współpracować (mój plan praktyk jest bardzo zróżnicowany), oraz poproszono mnie o krótką prezentację podczas zebrania, tak aby każdy wiedział, czemu przez 3 miesiące będę się plątać po korytarzach.
W ciągu dnia przedstawiono mi pomysły dotyczące przebiegu stażu oraz zaproponowano mi uczestnictwo w 2 wycieczkach szkolnych, tak bym mogła lepiej poznać realia pracy w terenie, nawiązać relacje z uczniami w przyjaznej atmosferze oraz, jak stwierdzono, żebym zobaczyła trochę uroków tego zimnego kraju!:)
Po odbyciu praktyk w wielu szkołach w Warszawie i okolicach, Viborg (Dania) oraz Harderwijk, Deventer i Zwolle (Holandia) mogę stwierdzić, że nigdy nie zaopiekowano się mną tak dobrze, nigdy wcześniej nie zostałam wprowadzona do placówki w tak przyjaznej atmosferze. (Choć chcę z całą mocą zaznaczyć, iż większości placówek w Polsce i Holandii nie mam nic do zarzucenia – po prostu w porównaniu z moim dzisiejszym doświadczeniem, wypadają słabiej.) Jednak tym co najbardziej mnie zachwyciło, była otwartość mojej koordynatorki, jej chęć udzielenia mi pomocy w każdej, nawet najmniej istotnej sprawie (takiej jak chociażby wyjaśnienie jak działa stołówka szkolna oraz, że posiłki codziennie mogę spożywać za darmo, jak każdy inny nauczyciel), jej ciekawość w stosunku do moich wcześniejszych doświadczeń edukacyjnych oraz próba ich włączenia w nasz plan stażu.
Podsumowując, wychodząc ze szkoły Martin Koulu, mogłam śmiało powiedzieć, że:
jestem najszczęśliwszą nauczycielką pod Słońcem, przyjazd tu, był jedną z najlepszych (choć bardzo trudnych) decyzji w moim życiu, mam w sobie tyle energii i motywacji do pracy, że mogłabym obdzielić parę osób, muszę założyć bloga, na którym będą to wszystko mogła opisać.
Mam nadzieję, że opis ten zawiera w sobie tyle pozytywnej energii ile przytargałam dzisiaj do domu. 😉