
Miałam napisać dziś o tym, dlaczego złożyłam rezygnację i nie współpracuję już z Kooperatywą Edukacyjną Ponad Horyzont. Chciałam opowiedzieć o tym, jak wiele się w tym roku nauczyłam, jakie doświadczenia zabrałam ze sobą po najbardziej wzmacniającym, budującym ale i najtrudniejszym roku jaki mogłabym sobie wyobrazić.

Ta historia już we mnie dojrzała do wyciągnięcia pierwszych wniosków i zrozumienia co zrobić, żeby więcej poszczególnych błędów nie popełniać.
Zanim jednak to wszystko opowiem chciałam Wam pokazać, książkę, która postawiła mnie na nogi.

Tematyka, z pozoru obca, sprawiła, że poczułam ogromną ulgę. W momencie, kiedy biczowałam się myślami o tym, że się poddaję, że przecież powinnam przesuwać swoje granice dla dobra sprawy i wyższych wartości, trafiłam na “Madame Pylińską”.

To słowo wstępu dla tych, którzy zastanawiają się czy łatwo jest działać oddolnie. Czy warto płynąć pod prąd, czy widać efekty pracy alternatywnej, czy to w ogóle ma jakiś sens. Po stokroć – TAK. Ale może też boleć, może być trudno, a po drodze milion razy będziemy chcieli zawracać, płynąć z nurtem i dać sobie po prostu spokój. I to też jest ok. Trzeba wiedzieć kiedy odpuścić, kiedy odpocząć, naładować baterie i zmienić plan działania. Szkoda byłoby się tak zmęczyć drogą, żeby nie mieć już siły na podziwianie widoków i doceniane przeżyć związanych z procesem oraz tym, czego w nim doświadczamy.
