Nie czuję się dobrze w zamknięciu. Brakuje mi spotkań z moimi uczniami, rodziną, przyjaciółmi, brakuje spacerów po Warszwie, wyborów, możliwości. Nie lubię nowej formuły mojej pracy, nauczanie zdalne jest po prostu nie dla mnie. Brakuje mi interakcji i czasu na rozmowy, brakuje założonego procesu, który zachodził w mojej klasie każdego dnia.
——————————————————-
Całe życie byłam panikarą i nic się w tej kwestii nie zmienia (póki co nie zmienia się też jakoś wyraźnie na gorsze, nawet biorąc pod uwagę okoliczności) – są momenty, w których odczuwam strach, zastanawiam się co będzie dalej, mnożę scenariusze w głowie. Jestem dorosła, mam wsparcie, wiem gdzie szukać pomocy – radzę sobie.
Wykorzystałam sobotnie popołudnie na czytanie na świeżym powietrzu, daję sobie odpocząć i stwarzam sobie przestrzeń do odczuwania spokoju i szczęścia.
Wdałam się też w rozmowę z moimi sąsiadkami, uczennicami przedszkola. Poznałyśmy się, dziewczynki wiedziały o potrzebie zachowania dystansu przez wirusa, opowiedziały mi o bajce o koronawirusie, która “fantastycznie” się kończy i wszyscy śpiewają, “może nam też się uda”.
” – Wiesz Pani co? Smutno mi. Nie widziałam kochanej koleżanki już długo. Tęsknię.
– Ja tęsknię za ciocią z przedszkola, tęsknię chyba jak nikt inny.
– Czy rozmawiałyście o tym smutku ze swoimi rodzicami?
– Nie. To mój sekret, mama ma dużo problemów, też jest smutna, tata nie może wrócić bo koronawirus. Ale jest w pięknym miejscu, może kiedyś jeszcze do nas wróci.
– Na pewno wróci! On pojechał do pracy, moja mama mi mówiła. Kiedyś wróci, jak tu będzie spokojniej.
(…)”
A co jeśli inne dzieci też nie chcą mówić, bo nie chcą nam dokladać problemów…?
————————————————
Ja sobie poradzę. Dzieci i młodzież potrzebują, żebyśmy im również pomogli sobie poradzić.